poniedziałek, 30 kwietnia 2012


Dziękuje za te parę rozmów, które dały mi wiele do myślenia. Nie będę się tym zadręczać, w końcu co ma być to będzie. Raz się żyje! Mimo tego nie zamierzam tak łatwo odpuścić. Jest o co walczyć.
+ NIESAMOWICIE KOCHAM MOJĄ MAMĘ!



niedziela, 29 kwietnia 2012


Zdjęcie w ogóle nieadekwatne do mojego humoru, a raczej samopoczucia, bo humor dopisuje. Może powinnam odpuścić? Nie. Chyba bym sobie tego nie wybaczyła. Myśli chcą rozwalić mój mózg. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Potrzebuję czegoś. Cholernie.


piątek, 27 kwietnia 2012

This is war.


Co u mnie? W sumie nic nowego. Niby dobrze, niby źle. Ktoś mi kiedyś powiedział, by cieszyć się życiem. Zaczyna mi wychodzić. Nie jest łatwo, ale w końcu życie mamy tylko jedno. Warto chociaż próbować. Don't stop believing i byle do przodu, a wszystko powinno się ułożyć. Chciałabym. / Postanowiłam pisać takie krótsze, bardziej emocjonalne i duchowe notki. Nie jesteście źli? :)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Wspomnienia jak relikwie.

Cześć, cześć :) Co u was słychać? U mnie jak na razie wszystko kolorowo! Aż sama się sobie dziwię, że tak się układa. Wszystko Wam dokładnie opowiem, a to za sprawą chęci podzielenia się wszystkim co się w okół mnie dzieje ostatnio, gdyż przez te 4 miesiące większość rzeczy skrywałam w sobie, co niestety wiązało się z powrotem do smutku, a tak dalej być nie może, no! Trzeba się cieszyć życiem, choć niekiedy jest baaardzo trudno, mówię to na swoim przykładzie.
Co ja wczoraj robiłam? Rano poszłam na scholę. M. nie było, więc musiałam za nią poprowadzić. Siedzę, siedzę i nic. Nikt nie przychodzi. Później dostałam sms'a od K., że nie przyjdą, bo odrabiają jakiś tam dzień w szkole. No spoczi, wszystko ładnie, fajnie, ale czemu nie dały znać? Nie będę wnikać, było, minęło. Posiedziałam tam, bo stwierdziłam, że nie chce mi się tak od razu wracać do domu. I tak nie miałam nic do roboty, więc wyciągnęłam gitarę i stary już śpiewnik, który kiedyś tam dostałam od D., gdzie znajdują się różne stare, ale z niesamowitym przekazem piosenki, i zaczęłam grać począwszy od Dżemu, kończąc na Perfect. Niesamowite uczucie- ciary na całym ciele, łzy w oczach, a z drugiej strony taka trudna do opisania radość panująca gdzieś w środku mnie. Po południu w zasadzie się nudziłam. Były niby zakupy z mamą i siostrą, ale nic takiego w sklepach nie ma. Co prawda przygarnęłabym do mojej małej domowej kolekcji jakąś nową płytę, ale jak na razie nie mam na tyle kasy żeby coś fajnego upolować. Nie pogardziłabym również książką o wokaliście Red Hot Chilli Peppers- Anthonym Kiedis. No, a wieczór zdecydowanie najlepszy! Na początku nie miałam dobrego humoru... Kłótnia z O. nie jest dobrą opcją. Na szczęście szybko stwierdziłyśmy, że było nam to strasznie potrzebne i już jest dobre. Przynajmniej tak mi się wydaje. Potem przemiła, nawet bardzo przemiła rozmowa z A. Jeju, pomyśleć, że tak krótko się znamy, mieliśmy tylko 1 spotkanie, na którym było prześwietnie pod każdym względem (śmieszne momenty z Twoją mamą bardzo dobre! ^^), a wydaje mi się, że się tak dobrze znamy. Cieszy mnie, że tak bez żadnych oporów mówisz mi o swoich problemach, odczuciach. No i fajnie jest wiedzieć, że mogę na Ciebie liczyć. W zasadzie to Ty pocieszałeś mnie, ja Ciebie. Tak się rozkleiłam coś, ale takie doświadczenie chyba pierwszy raz mi się przydarzyło w życiu! Nie ukrywam, że może fajnie by było gdyby coś z tego wyszło, ale nie będę się nakręcać. Pewnie to znowu tylko JA, pewnie znowu sobie coś ubzdurałam i pewnie znowu niepotrzebnie się nakręcam. Takim oto sposobem od wczoraj wieczór chodziłam jak najarana. :D
Dzisiaj ciąg dalszy nudzenia się... Generalnie to nie tknęłam żadnej pracy domowej, a pasowałoby. W końcu od jutra znowu szkoła. Miałam iść jeszcze w sobotę, gdyż nasze gimnazjum odrabia 4 maja, ale jadę do taty, więc ominie mnie ta męczarnia chociaż jeden raz! :D Muzyka towarzyszy mi dziś od samego rana, co towarzyszy równie dobremu humorowi, co wczoraj pod wieczór! A. wkręcił mi Slipknot i oczywiście Frontside. Co chwilę mam łzy w oczach, ciary i dreszcze na całym ciele i tą radość gdzieś w mojej duszy, której nie umiem opisać! A tak poza tym czuję, że wszystko się ułoży. U mnie i u Ciebie. Czuję również, że coś będzie, ale nie zapeszam. Nie w tym wypadku. Trzymajcie się ciepło, a ja tym czasem zmykam do zeszytów, gdyż pasowałoby się pouczyć na nadchodzący tydzień i zostawiam Was z tytułową piosenką, której słucham na okrągło i która nigdy, przenigdy mi się nie znudzi:


sobota, 14 kwietnia 2012

Cześć! Postanowiłam zrobić notkę, gdzie będziecie mogli zadawać pytania. Daję na to tydzień, także macie sporo czasu. :) Do tego robię sondę, gdzie ponownie (gdyż już kiedyś tak było) będziecie mogli zadecydować, o  czym chcecie u mnie czytać. :) A na koniec muzyczny akcent:

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Szczerze? Nie wiem od czego zacząć. Zdecydowanie długo mnie tu nie było. Strasznie nad tym ubolewam, bo z reguły zawsze dotrzymuję danego słowa, a że obiecałam sobie i paru osobom regularnie tu pisać, a teraz nagle przestałam, czuję się oszukana przez samą siebie. Ale nie zamierzam teraz tego roztrząsać- było, minęło. Trzeba żyć teraźniejszością, to ona się liczy.
Generalnie to dosyć dużo się zmieniło. Moje życie, styl, muzyka, której słucham, sama ja. W ciągu ostatnich czterech miesięcy były wzloty i upadki. Dały mi one dużo do myślenia. Zbyt dużo. Przez to nieustannie mam dziwne, ważne, śmieszne, smutne i wszystkie, które wydarzyły się w moim życiu chwile przed oczami. Niektórych wolałabym uniknąć, gdyż strasznie bolą. Niektóre natomiast zatrzymałabym w pamięci jak najdłużej. Niestety nie ode mnie to zależy.
Jeżeli chodzi o nowości:
- zmieniło się moje życie. Miałam taki okres, że kompletnie oddaliłam się od Boga. Zaczęłam się go wstydzić i wyrzekać, no bo ''co powiedzą kumple''. Nie rozumiem jak mogłam popełnić taki błąd... Najgorszy w moim życiu. Odwrócenie się od Tego, który dał mi życie. Nie wiem, może niektórzy z Was pomyślą sobie, że jestem jakąś psychopatką, która po 4 miesiącach uciekła ze szpitala psychiatrycznego i znowuż zamęcza Was problemami i twierdzeniami jaka to ona nie jest grzeczniutka. Musiałam się wyżalić, wybaczcie. Ostrzegam jednak, że to na Wasze nieszczęście nie jest koniec. Wracając do tematu: w końcu dostrzegłam, co jest w moim życiu DLA MNIE ważne. Przemyślałam wszystko od samego początku do końca i stwierdziłam, że bez Niego nie dam sobie dalej rady. Rezultaty były zauważalne już od razu, jednak nie będę tu o nich wspominać. Nie dzisiaj. 
- zmienił się mój styl. Polubiłam czerwone rzeczy. Niedawno kupiłam sobie czerwone rurki oraz Vansy, choć nie markowe. Polubiłam również wszelakie ciuchy z motywem flagi. Dowodem na to są shorty oraz kremowa bluzka. Bluzka jest typu luźnego, co również mnie urzekło. Będziecie mogli prawdopodobnie na dniach te rzeczy zobaczyć. Postaram się i specjalnie zrobię zdjęcia moich ciekawych ciuszków. 
- zmieniła się muzyka, której słucham. Otóż zaczęłam słuchać metalu i rocka. Jestem w tej muzyce niesamowicie zakochana, a samo słuchanie jej, nieważne gdzie (w drodze do szkoły jak i powrotnej, na noc, w czasie ćwiczeń), przyprawia mnie o niesamowite dreszcze na całym ciele. Uwielbiam taki stan. Oczywiście nie obyło się bez hatersów, którzy od początku próbują mi wmówić jaka to ta muzyka jest zła. Śmieszy mnie takie coś. Generalnie staram się unikać metalu satanistycznego, więc nie wiem co jest w tym złego? Nie, nie sądzę, abym się strasznie zmieniła przez tę muzykę. Poza tym muzyka wcale nie musi odzwierciedlać mojej wiary. Dziękuje, tyle na temat.
- i zmieniłam się cała ja. Nie potrafię tego opisać. Nie wiem, tak duchowo? Zaczynam więcej wierzyć w siebie, w swoje marzenia. Zaczynam coraz bardziej rozmyślać o moim życiu towarzyskim, które ma się nijak. Chyba jeszcze nie ten wiek. Aczkolwiek kilku fajnych wokół mnie jest, nie powiem, że nie. Zaczynam doceniać przyjaciół, rodzinę, mój ''talent'', jak to niektórzy nazywają. Zaczynam doceniać życie. 
Postaram się wpadać częściej, a na chwilę obecną zostawiam Was z moimi przemyśleniami, które, wydaje mi się, będą coraz częściej.